"Ukąszenie pająka" to jedna z pierwszych książek Urban Fantasy po jakie sięgnęłam. Czy słusznie tak długo broniłam się przed tym gatunkiem?
Akcja książki zaczyna się od słów : "Mam na imię Gin i zabijam ludzi". Zdanie wyrwane z kontekstu nic nam nie powie, mnie osobiście ono zniechęciło. Ale zagłębiając się w pierwsze strony dowiadujemy się że nasza bohaterka przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Co więcej jest tam z własnej woli. Czemu? Jest to część jej pracy – ma za zadanie zlikwidować panią psycholog. Po kilku stronach, i ładnie wykonanym "sprzątaniu" zostaje nam przybliżona przeszłość Gin. Okazuje się, że kobieta nie zabija dla przyjemności(mimo, że jest w tym diabelnie dobra). Powodów takiego zachowania możemy się dopatrywać w tragedii z przeszłości i wpływom Fletchera – człowieka który był dla bohaterki jak ojciec. To właśnie przez jego namowy Pająk(alter ego Gin jako zabójczyni) przyjmuje zlecenie które jest motorem napędowym dla akcji powieści.
Co możemy jeszcze znaleźć podczas lektury? Przede wszystkim nieustającą akcje, jak również opisy miasta w którym rozgrywają się wydarzenia. Postaci są ciekawie zarysowane, poznajemy ich mocne i słabe strony. Do tego jest wrzucona odrobina magii. Niektórzy ludzie mają moc władania nad jakimś żywiołem(mamy zarówno przedstawicieli magii ognia i powietrza, jak i Gin władającą kamieniem oraz w części lodem). Uważam, że to słuszny zabieg, dodał trochę smaczku książce.
Czy polecam? Owszem, jest to bardzo wciągająca lektura na kilka godzin. Jednak czegoś mi tam brakowało. Przyznaję, że wysoko zawiesiłam poprzeczkę(w duchu miałam nadzieję, że będzie to coś w stylu "Wschodzącego Księżyca"). Z przykrością muszę stwierdzić, że nie będę wracała myślami do bohaterów. Daję powieści 4/6 i czekam, aż autorka rozwinie potencjał w niej drzemiący.