"Lodowa Pani" autorstwa Sally Prue jest krótką, bo liczącą tylko 200 stron książką. Czemu więc się za nią zabrałam? Cóż, Franz, główny bohater jest Niemcem. A wszystko mające jakikolwiek związek z Niemcami dobrze mi się kojarzy.
Okładka, mimo nienaturalnej pozycji dziewczyny, jest dość klimatyczna. Cała opowieść również ma swój klimat. Franz jest samotnikiem. Przychodzi na błonia, aby obserwować świat natury. Przychodzi bo lepiej się czuje między zwierzętami, niż między ludźmi. Któż z nas nie jest do niego choć trochę podobny? W każdym tkwi jakaś cząstka dziecka, jakaś zdolność postrzegania prawdy. Bycia szczerym wobec świata i siebie. Dorośli zwykle chowają się za maskami. I nasz bohater to widzi, nawet u własnych rodziców. Jest doskonałym obserwatorem, potrafi trafnie i mądrze wysnuć wnioski. Jego kontakty z rodzicami są chłodne, nazywa ich Wilkiem i Wiewiórką.
Kim jest ta która codziennie go obserwuje? Edrin bo tak jej na imię nie jest jakimś konkretnym stworem. Żyje w Plemieniu. Plemię zazwyczaj nie wchodzi sobie w drogę, śpiewają tylko razem i posilają się, gdy uda się upolować dużą zdobycz. Dziewczyna dorasta i potrzebuje coraz więcej jedzenia. Władze nad nią sprawuje nieustający głód. W przerwach między szukaniem pożywienia, obserwuje Franza, do którego niezrozumiale ją ciągnie. Co więcej uważa go za niebezpiecznego demona, który może ją spętać niewolniczymi pnączami wychodzącymi z jego oczu.
Jest to niezwykle życiowa i poruszająca opowieść ujęta w świat fantasy. Taka inna od książek będących obecnie na rynku. Zdecydowanie warta przeczytania i zastanowienia się nad nią. Istotne jest też to że nie ma ona kontynuacji. Nie potrafię dać innej oceny niż 6, mimo, że różni się ona od tego co zazwyczaj czytam. Polecam wszystkim.
****************************
Przepraszam za tak mało recenzji w tym miesiącu, ale mam pustkę w głowie. Brak wena, nie wiem co pisać. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, że odwiedzacie mój blog. I że czytacie te wypociny;)